poniedziałek, 14 sierpnia 2017

TOP 10 FACE MASKS

Tak jak wspominałam w poprzednim poście, przygotowałam i przetestowałam dla Was ponad dziesięć różnych maseczek. Od tych tańszych do droższych. Polskich i koreańskich. Spośród tych kilkunastu wybrałam top 10 według mnie najlepszych i najciekawszych.

Każdą maseczkę oceniałam pod względem:

- ceny
- wyglądu ( opakowanie, pomysłowość, oryginalność etc)
 - konsystencji
- całej ''operacji'' nakładania, czekania i zmywania maseczki
- efektów po

Ranking zaczniemy od najsłabszej według mnie maseczki i powoli będziemy się kierować ku trzem najlepszym...


10

Bielenda mattbooster jelly mask 

Pierwsze co nie spodobało mi się w tej maseczce to konsystencja. Zwykła, żelowa, żadna nowość ( mimo, że notka na saszetce obiecuje koreańską galaretkę). Duży plus za owocowy, cytrusowy zapach i ładny kolor. Maseczkę nakładało się łatwo, od razu czułam jak przyjemnie chłodzi i odświeża. Niestety samo czekanie na wyschnięcie trwało strasznie długo, a efekt świeżości powoli zamieniał się w wysuszanie i napinanie skóry. Najgorsze było zmywanie... trwało chyba 20 minut. Maseczka ciężko schodzi, pod wpływem wody właściwie się nie rozpuszcza. Zmarnowałam strasznie dużo czasu na pozbycie się resztek, a efekt był... kiepski, ale nie najgorszy. Moja cera miała wyrównany koloryt i wyglądała bardzo świeżo, ale minusem było to, że maseczka strasznie wysuszyła mi skórę. Wydaje mi się, że zdecydowanie lepiej nadaje się do naprawdę tłustej i problematycznej cery, dlatego mimo wszystko dostała miejsce 10.  Cena koło 2,50 zł

9

Bielenda hydrobooster jelly mask

Zdecydowanie lepiej poradziła sobie maseczka z tej samej serii tyle, że nawilżająca. Piękny zapach i równie piękny różowy kolor ( który uwielbiam). Niestety tutaj znowu minusy za konsystencje, czekanie i STRASZNIE ciężkie zmywanie. Natomiast efekty po były bardzo zadowalające. Maseczka zmniejszyła zaczerwienienia po trądziku, nadała mojej buzi ładnego koloru, odświeżyła i rzeczywiście bardzo dobrze nawilżyła. Cena koło 2,50 zł

8

PILATEN  black head pore strip

Ta czarna maska na którą polowałam bardzo długo, niestety trochę mnie zawiodła. Pierwszy raz stacjonarnie zobaczyłam ją w Douglasie ( niestety pani ekspedientka nie miała próbek, saszetek nic, ale z chęcią wciskała mi całą tubkę) , a kolejnym razem już w małych saszetkach w Tesco. 
Jak na maseczkę peel off była bardzo rzadka i wyjątkowo czarna. Wiem, że może brzmi to absurdalnie, ale w momencie kiedy skapnęła mi na umywalkę i ręcznik była wręcz nie do zmycia. 
Trzeba ją było nakładać bardzo szybko i grubo, bo po chwili robiła się strasznie gęsta. Samo czekanie na wyschnięcie jest przyjemne, maseczka ma delikatny zapach. Łatwo się ściąga, nie pozostawia śladów. Efekty? Spodziewałam się, że na ściągniętej maseczce znajdę wyciągnięte wągry, ale niestety wszystkie były tak jak wcześniej na swoich miejscach. Mimo to pory zmniejszone, a cera oczyszczona. I co ( chyba) dziwne...rozjaśniona. Maska dała efekty, których kompletnie się nie spodziewałam, a oczekiwałam usunięcia tych okropnych wągrów. Niestety.. na mnie zdecydowanie nie podziałało. Zaznaczę jeszcze, że specjalnie zrobiłam PRZED nałożeniem maski parówkę. Jeśli ktoś z Was testował tę maskę i się u Was sprawdziła to piszcie w komentarzach w jaki sposób ją nakładaliście. Cena koło 3 zł


7

Tony Moly Pudding Pudding Jelly Mask Sheet ( Grape)


Najdroższa, jednorazowa maseczka w płachcie jaką miałam w rękach. Zawsze zastanawia mnie czy droższe znaczy lepsze i tu kolejny raz przekonałam się, że niekoniecznie. Duży plus za to, że od razu po otwarciu poczułam piękny, winogronowy zapach. Wyjmując płachtę z opakowania, poczułam, że w środku znajduje się długo wyczekiwana przeze mnie PRAWDZIWA galaretka ( którą potem można wykorzystać jako kolejną maskę, bądź krem na dzień/noc). Nałożenie i czekanie jest baaaaaaardzo przyjemne. Maseczka chłodzi, nawilża i wydziela tak piękny zapach, że siedziałam z nią na twarzy chyba ponad godzinę. Przedstawiłam ją w samych pozytywach więc dlaczego 7 miejsce? Więc... efektów brak. Dosłownie. Nie zauważyłam, żeby zmieniło się cokolwiek od jej zdjęcia, po całej nocy i po tygodniu. Wiem, że na opakowaniu obiecują brak zmarszczek ( których nie mam), ale też nawilżenie, wyrównanie kolorytu, odświeżenie, rozjaśnienie i poradzenie sobie ze wszelkimi problemami skórnymi. Nawilżyć może i nawilżyło, ale mimo wszystko spodziewałam się o wiele większych efektów za taką cenę, gdyż maska kosztuje... niecałe 30 zł. A przypominam, że jest jednorazowa:)


6

skin 7/9 tygrysek

5

skin 7/9 panda

4

all that aloe


Wszystko na jednym zdjęciu dlatego zaczniemy oczywiście od miejsca 6 i tygryska. Ogromny plus za pomysł i oryginalność. Idealny patent na piżama party z dziewczynami, szybką pielęgnacje np. podczas lotu samolotem albo po prostu jako prezent. Oczywiście chodzi o to, że po nałożeniu maseczki stajemy się na niecałe 20 minut tygryskiem:)  Czekanie jest bardzo przyjemne - maseczka chłodzi i odświeża.  Efekty widoczne od razu po zdjęciu, utrzymują się całkiem długo.  Cena koło 12 zł


Miejsce 5 to maseczka mocno wybielająca z tej samej serii - panda. Cena taka sama jak tygryska ( dostępna jest jeszcze małpka, której niestety nie miałam okazji przetestować). Oczywiście tutaj znowu na 20 minut zamieniamy się w urocze zwierzątko i możemy do woli robić sobie selfie, nie martwiąc się o to, że wyglądamy niekorzystnie. Ładny zapach, fajne opakowanie. Efekty? Jak najbardziej. Szczerze mówiąc obydwie maseczki mogłyby się znaleźć odrobinkę wyżej w naszym rankingu, natomiast tutaj chodzi mi też o cenę. Maseczki powinno się robić regularnie, a jednak jest różnica między 2 zł, a 12 zł kilka razy w miesiącu.

Najlepsza według mnie z tych trzech to all that aloe. Zrobiłam ją podczas wakacji na Majorce i efekt utrzymał się uwaga... calutki tydzień. Cudownie nawilżyła, odświeżyła, rozjaśniła i zlikwidowała wszelkie niedoskonałości. Może nie miała takiego uroczego opakowania i wyglądu jak jej poprzedniczki, ale efekty były zdecydowanie lepsze i bardziej widoczne. Bardzo, ale to bardzo polecam tę maseczkę ponieważ jeśli chodzi o maseczki do samej jako tako twarzy to w sumie zajęła ona drugie miejsce:) Cena chyba taka sama jak poprzednich czyli koło 12 zł


3 i 2

 SEPHORA ( honey eye mask) ( rose lip mask)

Uwielbiam Sephore i uwielbiam maseczki, które robi. Z tej serii miałam okazję użyć również maski do twarzy z zieloną herbatą ( nie mam zdjęcia, ale myślę, że każdy będzie wiedział o co chodzi), a tym razem wypróbowałam maseczkę pod oczy oraz usta. Duży plus za to, że można je wykonać równocześnie np. przed wyjściem na miasto/imprezę/randkę. Są w miarę tanie ( obydwie koło 10 zł), mają trwałe, kolorowe opakowania, które przyciągają wzrok i naprawdę super zapachy. Wszystkie efekty, które obiecuje notka z tyłu są, są i jeszcze raz są.  Dodatkowy plus jest za ogromny wybór pomiędzy kolorami, zapachami i efektami ( do wyboru jeszcze maski do dłoni oraz stóp, które również chętnie przetestuje). Będąc w Sephorze koniecznie kup!

ps zielone jabłuszko widoczne na zdjęciu to peeling enzymatyczny appletox mojej ulubionej marki Tony Moly. jeśli chcesz recenzje - pisz w komentarzu




MIEJSCE 1 

Tony Moly Panda's Dream White Sleeping Mask


Najlepsza, niezawodna i moja ulubiona. Maseczka, o której mowa to ta piękna granatowa panda na górze po lewo. Nakłada się ją na noc, tuż przed snem, a rano budzisz się piękna, świeża i z dosłownie idealną cerą. Niech nie przeraża Was cena ( koło 50/60 zł), za malutki słoiczek, który mi wystarczył na... około 7 miesięcy. Czyli bardzo dużo:) Naprawdę warto wydać tyle pieniędzy, otrzymując takie efekty i tak piękne opakowanie. Koreańskie kosmetyki to jedna z moich największych miłości i jak widać na zdjęciu bardzo je lubię. Jeśli jesteście zainteresowani recenzją WSZYSTKICH kosmetyków z tej serii w osobnym poście to oczywiście piszcie!



Bądźcie na bieżąco:

instagram   patorka_

snap   xxpatoraxx

facebook  zuzanna patora


PS przypominam, że mam jeszcze do rozdania hasła rabatowe na zakupy do Forest Fairy! 
o tych wspaniałych, naturalnych kosmetykach pisałam w poprzednim poście, jeśli nie czytałeś koniecznie zajrzyj!




10 komentarzy:

  1. Najchętniej wypróbowalam bym tę czarną i oczywiście te zwierzęce postacie też :D Muszę sobie takie sprawić koniecznie :)

    www.odkrywajacameryke.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie bardziej polecam zwierzęce postacie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. moim zdaniem black head PILATEN totalna klapa, nie chciała zejść z twarzy i wszystko było brudne podczas aplikacji jak i ściągania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety z tymi czarnymi maskami bywa różnie. W sumie do tej pory nie natrafiłam na bardzo dobrą.

      Usuń
  4. Dosłownie przed chwilą zdjęłam sobie z twarzy maskę PILATEN i jak zawsze jestem zadowolona z efektu. Myślę, że efekt zależy od wyjściowego stanu naszej skóry, moja jest dość czysta, więc maskę stosuję dość rzadko, nakładając pędzelkiem. Po użyciu skóra jest przyjemnie miękka, a pory zmniejszone i oczyszczone.
    MOJA STRONA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety nie mam w planach jej ponownego kupna, ale była całkiem w porządku :D

      Usuń
  5. testowałam tę, która u Ciebie jest na 10 miejscu i mam takie same odczucia, sama aplikacja przebiegła dobrze, ale zmywanie... koszmar! Nigdy więcej, co do tych innych może odważę się spróbować, szczególnie te, które oceniasz wysoko!
    Bardzo pomocny post, będę wpadać ;))


    Zapraszam Cię do siebie,
    https://paulina-berczynska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, chętnie wpadnę do Ciebie!

      Usuń
  6. Testowałam tą czarną, którą wrzuciłaś na miejsce 8. Podobnie jak u Ciebie - brak efektów. Moja skóra jest ogólnie bardzo odporna na maseczki oczyszczające...
    Oczywiście niezawodne pandusie z miejsca pierwszego jak najbardziej popieram. Zdecydowanie wygrywają wszystko.

    http://rumianek-i-mieta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja najchętniej skusiła bym się na te pandy :)

    OdpowiedzUsuń